Ostatnio żyję nieco na wariata. Kartki w kalendarzu przewracają się nadzwyczaj szybko, a budzik dzwoni zdecydowanie zbyt wcześnie. Minęły jedne święta, w czasie kiedy pisałam tego posta zdążyły przemknąć drugie, ba, nawet przyszła pora roku kiedyś zwana wakacjami, a ja, między dominującą pracą i nie mniej wymagającym domem, staram się znaleźć choć odrobinę czasu dla siebie i swoich pasji. Z niechciejem na jednym ramieniu i masą obowiązków na drugim ciężko rozwijać skrzydła, wiec zamiast sięgać nieba postanowiłam je sobie przybliżyć.
Wizja
Pomysł na bawełniane poduszki w kształcie chmur chodził mi po głowie od kiedy dawno temu w którymś z magazynów wnętrzarskich znalazłam zdjęcie sielankowej sypialni i zagłówka, który cały przykryty był takimi poduchami. Wymarzyłam sobie wtedy, że kiedy będę już miała własne “dorosłe” mieszkanie moje łóżko będzie wyglądało podobnie. Z czasem i marzenia, i mój gust wnętrzarski ewoluowały, a ja wyfrunęłam z gniazda, ale myśli o tych pochmurnych poduszkach cały czas wracały. Natykałam się na zdjęcia chmur szytych z bardzo różnych tkanin, i bawełnianych, i żakardowych, i polarowych. Jedne były przeznaczone do “poważniejszych” wnętrz, inne do pokoi dziecięcych. Może przestały być dla mnie czymś tak oryginalnym, ale wciąż pozostały wyjątkowe i chciałam uszyć własną wersję. Jeszcze zanim zamieszkała u mnie Matylda, silvercrestowa maszyna do szycia, wykroje chmur dawno były rozrysowane i wycięte, większość tkanin zgromadzona, a ja nie mogłam się doczekać kiedy moja wizja wreszcie stanie się rzeczywistością. Szkoda tylko, że nie przewidziałam jak upierdliwe dla bardzo początkującej krawcowej będzie szycie po łuku i manewrowanie igłą przy tych wszystkich ostrych kątach. Było i to bardzo, ale jestem tak zadowolona z efektów, że mogłabym te wszystkie błędy popełnić jeszcze raz.
Anatomia chmury
Każdy obłok, który uszyłam, zbudowany jest z kilku warstw bawełny, warstwy polaru i puszystego, poliestrowego wypełnienia, którego dawcą były poduszki z IKEI. Pierwsza chmura, która wyfrunęła spod Matyldowej igły były prosta – dwuwartstwowy przód zszyty (bawełna+polar) z prawie identycznym dwuwarstwowym tyłem i wypchany wypełniaczem. Kolejne miały dodatkowo wszyty pasek materiału, rodzaj szerokiej plisy/obramowania, dzięki której wypełnienie lepiej się układało, a obłok był bardziej foremny. Ten drugi sposób szycia wymagał wszystkiego więcej – i tkaniny, i czasu, i cierpliwości – ale efekt był wart wysiłku. W sumie takich bardziej pękatych chmur uszyłam trzy – dwie małe i jedną dużą. Jedną małą, prototyp, zostawiłam sobie i Piotrkowi, a dwie pozostałe powędrowały do Dominiki, której tak spodobała się moja pierwsza chmura, że zamarzyła o własnej. Po długich naradach przyniosła mi materiał i… ale to przygoda na całkiem nowego posta. Dziś pokażę wam mój własny pochmurny zestaw.
Duża chmura uszyta jest z pięknej bawełny, którą dostałam w prezencie przy okazji zakupów na Szyciowym Bazarku i polarowego kocyka z IKEI, a mniejsza, z resztek niebieskiej bawełny, która została po wykrojeniu poduszek dla Dominiki, usztywnionej tym samym ikeowskim polarem. Ta druga, jak wspominałam wcześniej była prototypem dla chmur z plisą. Obramowanie uszyłam ze ścinków granatowej patchworkówki w białe kropki, która świetnie mi pasowała do jednobarwnej tkaniny, z której uszyta była reszta chmury.
Obie poduchy mieszkają już u nas trochę i nie możemy sobie wyobrazić siedzenia na kanapie bez nich. Naprawdę fajnie się wypoczywa z głową w chmurach. 😉
Chmury w fazie projektowania
Duża chmura już skrojona i czeka na uszycie
Duża chmura gotowa
… i czeka na uszycie towarzystwa
Wszywanie plisy przyciąga hordy szpilek
Mała chmura gotowa
Pochmurna rodzina w komplecie
Pingback: Pochmurne poduszki kontratakują – Niebezpieczne narzędzia by aeR
Świetne! A czemu potrzebna jest warstwa polaru? I skąd masz takie piękne krzesło? 😉
Cieszę się, że się podobają. Dzięki! :*
Yay dla chmurek i dla Ciebie!! <3 Witam z powrotem 😀 😀
Buziaki!