Zaczyna się bardzo niewinnie. Bajki na dobranoc, bale przebierańców w przedszkolu, filmy Disneya… a potem już tylko kręcenie nosem i marzenia o księciu na białym koniu. Chyba każda dziewczyna (i pewnie niejeden chłopak) kiedyś chciała być księżniczką i choć raz dmuchając świeczki w dniu swoich urodzin zażyczyła sobie własnej wróżki chrzestnej i sukni z bufiastymi rękawami.
Po drugie – baza. Odpowiedniej opaski do umocowania tiary szukałam kilka tygodni. Chodziłam po wszystkich sklepach, które mi przyszły do głowy i koniec końców zdecydowałam się na zakup czarnej opaski metalowej z przyczepionymi do niej drucianymi pętelkami. Zostały stworzone do przytrzymania opadających kosmyków, ale ja chciałam bezpośredno na nich wydziergać tiarę.
Po trzecie – projekt. Powstał bardzo szybko po tym jak wzięłam do ręki opaskę. Wystarczyło zliczyć ilość pętelek i porobić kilka prostych obliczeń, by tiara była symetryczna, a potem rozrysować to wszystko w słupkach, półsłupkach i oczkach łańcuszka.
Po czwarte – wykonanie. To była prawdziwie koronkowa robota. Najtrudniejsze były pierwsze rządki, przy których cieniutkim szydełkiem musiałam przeplatać złoty sznurek przez druciane pętelki opaski. Palce bolały mnie jeszcze kilka dni później, ale było warto. Jeśli się dobrze przyjrzycie z pewnością dostrzeżcie, że stworzyłam skromną, szydełkową wersję pięknych ozdób, które nosiła Natalie Dormer w “Tudorach”. 😉
Zdjęcia zrobiła moja wspaniała Siostra, Kasia. 🙂
Tessiaku, dziękuję! 🙂
Jest boska 🙂 Bardzo mi się w niej podobasz 🙂
Dziękuję. 🙂
Tiara! Jaka piękna! I ty piękna w niej! 🙂