Bezsenne noce sprzyjają dzierganiu. Wczoraj (dziś?) o pierwszej skończyłam kolejną opaskę. Zwykle rozchodzą się jak świeże bułeczki, ale tą postanowiłam zatrzymać. Dawno temu zachomikowałam malutki kłębek arelanowego Kotka w intensywnie różowym kolorze i chciałam sobie coś z niego zrobić, ale nie bardzo wiedziałam co. Wreszcie mnie olśniło. Po kilku godzinach (z przerwami na bardziej emocjonujące fragmenty NCIS) z pomocą długich drutów nr. 2,5 i szydełka 3mm (nie chciało mi się wstać z krzesła i przejść trzy kroki po igłę do dzianiny…) powstała kokardka. Dosyć spora, jaskrawa i w każdym calu usypiająca. Kiedy przyczepiłam ją do opaski zasnęłam jak dziecko. 😉
Bezsenne kokardki robią z ludzi zombie absolutnie nie nadających się do pozowania przed aparatem (zwłaszcza z samowyzwalaczem), więc może kiedyś wrzucę lepsze zdjęcie. Póki co jest to, a ja muszę się wspomagać kawą, by jakoś się trzymać na nogach. Neska z mlekiem i gałką muszkatołową jest całkiem niezłą alternatywą dla czarnej kawy z orzechową Soplicą. No dobrze, rozsądną alternatywą. 😉
W tle wspaniały szal, który wyszydełkowała dla mnie Marta J. i zielony kłębuszek, który będzie kiedyś kokardką dla Zosi. 🙂