Ten blog nigdy nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie blogiem o szyciu. Nie dlatego, że nie lubię sięgać po igłę i nitkę (wprost przeciwnie, uwielbiam!), ale z przyczyn natury czysto technicznej.
Po pierwsze nie mam maszyny, a szycie w ręku jest na dłuższą metę upierdliwe, po drugie nie dorobiłam się porządnego stołu, na którym mogłabym rozłożyć materiał, po trzecie przydałby się regulowany manekin [1], a po czwarte żelazko [2]. Kiedy się nad tym dłużej zastanowić owe względy natury technicznej wynikają z przyczyn materialnych i powinnam wam tu wrzucić swój numer konta, albo chociaż listę życzeń na urodziny, imieniny, Gwiazdkę, Światowy Dzień Spódnicy… 😉 [3]
Po pierwsze nie mam maszyny, a szycie w ręku jest na dłuższą metę upierdliwe, po drugie nie dorobiłam się porządnego stołu, na którym mogłabym rozłożyć materiał, po trzecie przydałby się regulowany manekin [1], a po czwarte żelazko [2]. Kiedy się nad tym dłużej zastanowić owe względy natury technicznej wynikają z przyczyn materialnych i powinnam wam tu wrzucić swój numer konta, albo chociaż listę życzeń na urodziny, imieniny, Gwiazdkę, Światowy Dzień Spódnicy… 😉 [3]
To, że nie szyję nie znaczy, że szycie nie jest obecne w mojej codziennej rękodzielniczej pracy. W dziewiarstwie wykorzystuje się wiele technik obecnych w krawiectwie i nie piszę tu tylko o zszywaniu fragmentów wydzierganej dzianiny, doszywaniu guzików, czy haftowaniu aplikacji, lecz przede wszystkim o samym tworzeniu projektu, przygotowywaniu wykresów, które tak bardzo przypomina robienie wykrojów, oraz całym procesie dopasowywania robótki do sylwetki. Wierzcie mi lub nie, ale marzenie o szyciu można z powodzeniem spełnić biorąc do ręki kłębek włóczki i druty.
Mimo to od lat obiecuję sobie, że kiedyś nauczę się porządnie obsługiwać maszynę i będę miała w szafie idealnie skrojone sukienki i spódnice. Póki ten odległy moment nie nastąpi kupuję Burdę, czytam świetne szyciowe blogi i oglądam “The Great British Sewing Bee“. Pierwsze dwa odcinki tego niezwykle sympatycznego programu o szyciu możecie sobie obejrzeć na stronie BBC Two [4], albo na YouTube’ie. Kolejny, już półfinałowy, zostanie wyemitowany 16 kwietnia.
Piszę o “The Great British Sewing Bee” jako “sympatycznym”, bo oszałamiającym nazwać go trudno. Jest spin off’em innego programu BBC Two “The Great British Bake Off” i pewnie dlatego przypomina bardziej cupcake’a z wyjątkowo słodkim kremem niż poważny konkurs dla krawców-amatorów, ale może to właśnie jest w nim takie fajne.
Mamy tu crème de la crème – ośmiu uczestników (Ann, Jane, Lauren, Michelle, Tilly, Sandrę, Stuarta oraz Marka), wisienkę w postaci prowadzącej Claudii i dwójkę sędziów – May (nauczycielkę krawiectwa) i Patricka (krawca i projektanta), którego głównym zadaniem, moim skromnym zdaniem, jest przyciągnięcie do ekranów damskiej widowni [5]. Mamy też lukier w postaci wielkiej, kolorowej pracowni, spełnienia marzeń każdej dziewczynki i każdego chłopca bawiącego się na poważnie rękodziełem. Och, ach… cukrzycy można dostać… Spodoba wam się. 😉
Mamy tu crème de la crème – ośmiu uczestników (Ann, Jane, Lauren, Michelle, Tilly, Sandrę, Stuarta oraz Marka), wisienkę w postaci prowadzącej Claudii i dwójkę sędziów – May (nauczycielkę krawiectwa) i Patricka (krawca i projektanta), którego głównym zadaniem, moim skromnym zdaniem, jest przyciągnięcie do ekranów damskiej widowni [5]. Mamy też lukier w postaci wielkiej, kolorowej pracowni, spełnienia marzeń każdej dziewczynki i każdego chłopca bawiącego się na poważnie rękodziełem. Och, ach… cukrzycy można dostać… Spodoba wam się. 😉
Nie będę wam tu pisać wszystkiego o programie (to po prostu trzeba zobaczyć, najlepiej do porannej kawy), ale nie mogę nie wspomnieć o moich ulubieńcach. Gdybym miała sama wybierać finalistów z pewnością na podium znalazłyby się Tilly i Ann. Pierwsza to pasjonatka mody retro, która szyć zaczęła zaledwie dwa lata temu, a swoje doświadczenia w projektowaniu opisuje na jednym z moich ulubionych blogów. Druga to retro samo w sobie i to w tym najlepszym znaczeniu, 81-letnia babcia siedmiorga wnucząt z 75-letnim (!) doświadczeniem w szyciu i oszałamiającą wręcz techniką.
Zachęciłam do oglądania? Spokojnie, jak wam się nie spodoba to bez problemu możecie przerwać po czterech odcinkach, bo na tym program się kończy. Czy będą kolejne sezony? O tym zadecyduje oglądalność i ilość maszyn do szycia wyciągniętych z brytyjskich strychów po pierszej edycji. Ja bym swoją wygrzebała, gdybym ją tylko miała. Tymczasem wracam do robienia na drutach.
Wszystkie zdjęcia (włącznie z tym w nagłówku) zaciągnięte z fanpage’a programu na Facebooku.
Od lewej: Lauren, Tilly, Jane, Mark, Stuart, Patrick, Claudia, May, Michelle, Sandra i Ann |
Ann |
Tilly |
[1] Marzę My Double S, albo Leg Form A firmy Adjustoform. ♥
[2] Tak, jak najbardziej da się na co dzień całkiem komfortowo żyć bez żelazka i się od tego nie umiera.
[3] Możecie też mi dać pracę, a wtedy sama sobie kupię.
[4] Tylko jeśli przebywacie na Wyspach, albo macie “magiczne” IP. 😉
[5] Kto widział epizod z Sandrą i wszywaniem rozporka ten zrozumie…
zapraszam do mnie po wyróżnienie 😉
pinku-art.blogspot.com
Strychu nie mam, ale mam pawlacz. 😉 A z maszyny na pewno skorzystam. 🙂
Kochana i nie masz strychu :). Ta babcia wygląda super jak na swój wiek. A tak w ogóle to maszyna stoi w gotowości na Belgijskiej i możesz zawsze skorzystać – klucze masz 🙂