Pierwszy sweter, który zaczęłam dziergać powstawał rządek po rządku z pięknej różowej “Czterdziestki” z Arelanu. Jej zapasy skończyły mi się akurat w momencie, kiedy miałam nabierać oczka na rękawy, a na dworze zaczęło się robić coraz cieplej. Sweter miał być w pełnej krasie zimowy (więc oczywiście wełniany), a u każdej dziewiarki pojawienie się pierwszych wiosennych kwiatów, a już zwłaszcza kwitnienie magnolii, bezapelacyjnie oznacza początek sezonu bawełnianego. Sami rozumiecie, nie mogłam tego zignorować, a jako, że rozkwit magnolii jest również hasłem dla online’owych sklepów dziewiarskich, by rozpocząć letnie przeceny w moim domu pojawiła się spora paczka z E-dziewiarki.
Wśród wybranych włóczek znalazła się Alize Cotton Gold Batik Design nr 3557 (55% bawełny, 45% akrylu, 100g=330m), piękny melanż od żółtego i pomarańczowego przez beż, róż, aż do fioletu. Cudo. Była tak miękka i przyjemna w dotyku, że wydała się wprost idealna do stworzenia ażurowego wiosenno-letniego swetra. I tu nastąpiła seria zdarzeń, które oczywiście łatwo mogłam przewidzieć:
Po pierwsze mam marne doświadczenie z ażurami. Pierwszy sweter, ten wełniany, był po trosze ażurowy, ale ten bawełniany miał być całkowicie przejrzysty. Uznałam, że jakoś dam radę, jeśli tylko wybiorę odpowiednio prosty wzór.
Wzór został wybrany. Najprostszy z tych dostępnych na kartach “Lace Knitting to Go”, które Ania przywiozła mi z Nowego Jorku.
Chciałam być rozsądna i zaczęłam dzierganie od próbki. Okazało się, że najprostszy z wzorów zamiast układać się pionowo (góra/dół) w moim wykonaniu jest ażurem ukośnym i to bardzo atrakcyjnym wizualnie. Nawet nie próbowałam z tym walczyć. 😉
Po drugie mam praktycznie zerowe doświadczenie ze swetrami (patrz pierwszy akapit tego posta). Uznałam, że jakoś dam radę, jeśli tylko wybiorę odpowiednio prosty model. Wierzcie mi, próbowałam, ale…
Po trzecie nie potrafię czytać ze zrozumieniem opisów w gazetkach dziewiarskich. Staram się, naprawdę, ale zawsze kiedy próbuję zrobić coś wg opisu (podkreślam opisu, a nie wykresu) wszystko wychodzi na opak.
Zamiast skupiać się na niedoskonałościach swojego drutowego warsztatu postanowiłam szybko przemyśleć temat i zacząć dzierganie. Czasem trzeba ze swoich wad uczynić zalety. 😉
Najpierw był prosty szkic i szybkie pomiary. Sweter powstał w ekspresowym tempie,głównie w tramwajach i autobusach, z około 2,5 motka melanżowej Alize. Zszywałam go siedząc na barowym stołku, igłą zrobioną z plastikowej słomki.
Pomysłodawcą i twórcą tego fantastycznego przyrządu był mój Piotr. Rurkę sponsorował Paradox.
A oto gotowy sweter:
Zdjęcia swetra ze mną w środku niestety jeszcze nie mam. 😉