Czytaliście poprzedni post? Zapowiedziałam w nim niezwykłe wydarzenie! W sobotę 15 czerwca (już pojutrze!) zapraszam Was na Pole Mokotowskie w Warszawie, gdzie obchodzić będziemy Międzynarodowy Dzień Publicznego Dziergania 2013! Wszystkie szczegóły znajdziecie na stworzonym przeze mnie wydarzeniu na Facebooku. Przybywajcie tłumnie!
Nie sądziłam, że do udziału w event’ie zgłosi się aż tyle nieznanych mi osób! Cieszę się też bardzo, bo docierają do mnie wieści, iż nie tylko Warszawa świętuje w Polsce World Wide Knit in Public Day. Im nas więcej tym weselej!
Mogę się jednak pochwalić, że z 617 oficjalnie zarejestrowanych KIP-ów na całym świecie nasz KIP nr 567 jest jedynym w naszym kraju! Tym bardziej nie sprawcie mi zawodu i przyjdźcie, proszę. 😉
Wczoraj wybrałam się na spacer na Pole Mokotowskie, by znaleźć dla nas najlepszą możliwą miejscówkę. Kusiły mnie zacienione polanki gdzieś na uboczu, ale skoro mamy świętować to trzeba to robić z hukiem i na widoku. Dlatego nasze kocyki rozłożymy na pagórkach przy Pubie Marilyn (znajdźcie na mapach współrzędne: 52.210368, 20.995731). Będziemy dziergać z widokiem na Jeziorko Mokotowskie, na słońcu lub w cieniu, w zależności od preferencji. 😉
Pojawiły się pytania dotyczące tego, co powinno się znaleźć w waszym piknikowym koszyku. W nocy na stronie event’u zamieściłam krótką listę z sugestiami, ale na wszelki wypadek, gdyby zapodziała się tam między postami, kopiuję ją także tutaj.
PRZEDE WSZYSTKIM:
– wasze robótki (te pozaczynane lub całkiem nowe)
– gazetki z wzorami, książki, notatniki, z których korzystacie przy dzierganiu (ja zazwyczaj robię zdjęcie ściegów telefonem, by nie dźwigać za dużo ;))
– zapas włóczki (lepiej mieć za dużo niż za mało)
– druty, szydełka
– nożyczki, markery do oczek, igły, zapasowe żyłki i zatyczki do żyłek (jeśli dziergacie okrągłymi drutami), centymetr
POZA TYM:
– koce do siedzenia
– coś do jedzenia i picia (w końcu planujemy dziergać kilka godzin!)
– kapelusze, chustki na głowę, kremy z filtrem (ma być słonecznie!)
I CO NAJWAŻNIEJSZE:
– głowy pełne inspiracji i dobry humor
🙂
Podczas gdy organizowanie włóczkowej akcji pochłania wszystkie moje myśli, ręce nie chcą się oderwać od swetrowej kolorowanki. Spędzam nad nią tyle czasu, że aż nie mogę uwierzyć, iż wciąż jestem przy dzierganiu przodu. Nie byłam zadowolona z dwóch pierwszych podejść do nieco bardziej skomplikowanego colorwork’u i musiałam zaczynać od początku. Dwukrotne prucie chyba jednak się opłaciło, bo puzzlowa szachownica zaczęła wyglądać jak powinna. Przynajmniej w miejscach, gdzie używam tylko dwóch kolorów włóczki, bo z tym trzecim… cóż… wygląda to troszkę inaczej.
Jeszcze kilka dni temu, kiedy robiłam notatki do posta o tym swetrze napisałam: “Już nie mogę się doczekać kiedy do dwóch przerabianych równocześnie nitek dojdzie ta trzecia. Będą kląć. Oj będę! Ale to będa przekleństwa z miłości”. W jak wielkim byłam błędzie! Trzecia nitka z dość nieudolną próbą intarsji to dla mnie prawdziwy koszmar. Mam nadzieję, że efekt końcowy będzie wart czasu spędzonego na pruciu i zaczynaniu od początku, i że będzie co wysłać jurorom The Fiber Factor. 😉
Jeszcze kilka dni temu, kiedy robiłam notatki do posta o tym swetrze napisałam: “Już nie mogę się doczekać kiedy do dwóch przerabianych równocześnie nitek dojdzie ta trzecia. Będą kląć. Oj będę! Ale to będa przekleństwa z miłości”. W jak wielkim byłam błędzie! Trzecia nitka z dość nieudolną próbą intarsji to dla mnie prawdziwy koszmar. Mam nadzieję, że efekt końcowy będzie wart czasu spędzonego na pruciu i zaczynaniu od początku, i że będzie co wysłać jurorom The Fiber Factor. 😉