Był luty, Kreski_ urodziny. Informacja o imprezie dotarła do mnie jak zwykle w ostatniej chwili i kompletnie nie miałam pomysłu na prezent, więc zamiast siedzieć bezczynnie pociągnęłam za język Doxa. Spośród wielu cennych wskazówek na temat Kreskowych upodobań informacja o jej sympatii do pingwinów była jak objawienie. Ogarnęłam swoją kolekcję włóczek i po kilku godzinach miałam pingwina. Zdjęcia niestety nie oddają w pełni jego urody. Pingwin na szydełku to jest to. 😉
Potrzebne były: biała, żółta i granatowa włóczka, wata, szydełko