Bezprojektowie – nieszczęśliwy okres w życiu rękodzielnika pomiędzy skończeniem wszystkich bieżących a rozpoczęciem kolejnego projektu. No dobrze, nie “wszystkich”, bo zawsze możemy się spotkać z duchami przeszłości w fortecy UFOków*, ale bądźmy szczerzy – kto miałby na to ochotę?
Wyróżniamy trzy rodzaje bezprojektowia:
Nie lubię bezprojektowia. Daje mi co prawda pełną wolność w zakresie wyboru nowych projektów, ale zazwyczaj nie mogę wtedy oka zmrużyć. Bezprojektowie wiąże się u mnie z zauważalnym niepokojem, gonitwą myśli i problemami ze skoncentrowaniem się. Co gorsza, im dłużej ono trwa tym mam większy problem z zabraniem się za cokolwiek, ba, nawet z samym wyborem nowego projektu.
Bezprojektowie oddziałuje na każdą sferę mojego życia, a jeśli na dodatek się przedłuża, ja zaczynam poważnie świrować. Szczególnie ciężkie jest dla mnie bezprojektowie wymuszone. Kiedy nie mam czasu na rozpoczęcie czegoś nowego, a nawet na wymyślenie co tak naprawdę chcę zrobić, chodzę sfrustrowana i podminowana. Właściwie to pełzam.
Jak poradzić sobie z bezprojektowiem? Jak sprawić by naturalne bądź wymuszone bezprojektowie nie przerodziło się w to patologiczne?
Przez lata dziergania, a od nie tak dawna szycia, udało mi się wypracować kilka sposobów na radzenie sobie z bezprojektowiem. Wszystkie są sprawdzone i bezpieczne, więc możecie je bez problemu stosować.
Jak sobie radzić z bezprojektowiem naturalnym?
Poserfuj po sieci. Wbrew pozorom Internet nie jest tylko i wyłącznie świątynią kotów. Zajrzyj na Ravelry, pogrzeb po Pintereście, poskroluj Instagram, przejrzyj blogi szyciowe i robótkowe. Może coś ci wpadnie w oko i zainspiruje, by zacząć coś nowego.
Rób notatki, poprzeglądaj stare zapiski. Przypomnij sobie te wszystkie niewydziergane jeszcze chusty, albo kiecki, które chciałeś uszyć. Może na nowo zapałasz do nich taką miłością, że nikt nie będzie cię mógł powstrzymać przed nabraniem oczek na druty, albo pocięciem jakiejś tkaniny.
Zajrzyj do szafy. Meble rękodzielników, ich skrzynie pod łóżkami i szuflady w bieliźniarkach, kryją nieprzebrane bogactwa włóczek, tkanin, akcesoriów. Może przypomną ci dlaczego właściwie je kupiłeś, albo wyobraźnia zamieni je w takie arcydzieła, że od razu będziesz chciał je urzeczywistnić.
Zrób porządek w swoich skarbach. Kto wie, może znajdziesz jakąś zapomnianą tłustą ćwiartkę, która zechce zamienić się w poduszkę, albo motek wełny idealny na chustę, którą widziałeś ostatnio na Ravelry.
Posprzątaj przestrzeń wokół siebie. Osobiście nic mnie tak nie odciąga od nowych projektów jak bałagan. Po prostu nie mogę się skupić wśród brudnych talerzy i suszącego się od tygodnia prania. Czysta przestrzeń to idealna kanwa do tworzenia nowych projektów. Zgodzicie się ze mną?
Odwiedź fortecę UFOków. Wiem, że nie masz na to ochoty, bo nieskończone projekty wiążą się z pewnym bagażem emocjonalnym, ale przecież nie gryzą. Kto wie, może znajdzie się wśród nich zapomniany szczęśliwiec, którego zechcesz skończyć.
Wyjdź do swoich ludzi. Przyjaciele rękodzielnicy, blogerzy spotykający się w twoim mieście, twoja dziergająca mama… Rozmowy z kreatywnymi ludźmi nieprawdopodobnie napędzają do twórczych działań. Na przykład po każdym spotkaniu z Asią mam ochotę uczyć się nowych technik dziewiarskich, przędzenia na wrzecionie i farbowania włóczek. Czasem mam nawet wrażenie, że inspiruje mnie za bardzo i staje się to trochę niebezpieczne.
Jeśli nie masz rękodzielników na podorędziu spotkaj się wirtualnie. Odwiedź fora na Ravelry, dołącz do grup ulubionych projektantów dzianiny, a może do jakiejś fajnej grupy na Facebooku takiej jak Slow Sewing Joulenki, albo odwiedź Spotkania Robótkowe Online, które organizuje Iwona z Drutoterapii.
Daj sobie odpocząć. Może po prostu potrzebujesz się troszkę rękodzielniczo polenić. Tak bywa w życiu każdego rękodzielnika, że ma inne sprawy na głowie i nie myśli o swoim hobby. Kiedy ten gorszy czas się skończy dziewiarsko-szyciowe mojo powinno wrócić.
Jak sobie jeszcze poradzić z bezprojektowiem wymuszonym?
Stosuj wszystkie metody radzenia sobie z bezprojektowiem naturalnym, ale przede wszystkim: Znajdź czas.
Serio, brzmi banalnie, ale jak już coś zaczniesz projekt sam popłynie. Wstań wcześniej niż zwykle, połóż się trochę później, ale zacznij. Może popracuj nad multitaskingiem (świetnie się dzierga przy serialach). Może wybierz projekt, który będziesz ze sobą nosić i wyciągniesz go podczas dłuższej podróży autobusem. Kilka rządków robótki to już coś!
A jeśli na serio nie masz jak usiąść do drutów czy do maszyny może chociaż zaplanuj co wyjdzie spod twoich rąk w przyszłości? Może masz chwilkę na myślenie kiedy jedziesz do pracy? Może wybierasz się do lekarza i czekasz długo w kolejce? Może odpuść sobie te godziny przy Facebooku wieczorami? Może przestań teraz czytać mojego bloga, co? ;D Czas się zawsze znajdzie. Wystarczy chcieć. 🙂
Jak zwalczyć bezprojektowie patologiczne?
Może to brzmi brutalnie, ale kto jak nie ty da ci lepszego kopa w tyłek?
Zacznij od czegoś małego. Może uszyj torbę na zakupy, albo wydziergaj prostą czapkę? Radość ze skończonego projektu doda ci energii do kontynuowania dobrej passy i rozpoczynania kolejnych projektów.
*UFO, zwane również UFOkiem – z ang. UnFinished Object – rozpoczęty w bliżej nieokreślonym czasie projekt, który wciąż czeka na ukończenie.
Oj jak ja bym chciała takie bezprojektowie. A tu pomysł goni pomysł tylko czasu na ich realizację brak. I to jest najbardziej frustrujące. Ale ciekawy temat poruszyłaś i bardzo zgrabnie go opisałaś. Pozdrawiam!
Dziękuję. 🙂 U mnie ostatnio też gonitwa pomysłów, ale też właśnie bezprojektowie z braku czasu na rozpoczęcie czegoś nowego. Bo kiedy już projekt ruszy to zawsze znajdzie się chwila. 🙂
Można też dołączyć do KAL-a! 🙂 Brak weny od razu przechodzi 😀
O tak! Rzeczywiście, masz rację. 😀 KAL-e są świetne. Dopiszę później. 🙂
Taki stan jest mi zupełnie obcy, co więcej w zeszłym roku musiałam nauczyć się żyć bez robótek, bo miałam problemy z ręką i musiałam przystopować ( a i tak zawsze coś miałam na drutach, by choć pół rządka zrobić). Ale u mnie normą jest kilka projektów robionych w tym samym czasie i kilka projektów do przodu w głowie. I raczej czasami bym może chciała mieć takie bezprojektowe okresy, by na spokojnie np. spisać wzór.
No właśnie mi też rzadko się to zdarza, bo staram się mieć zawsze przynajmniej 2 rzeczy na drutach, ale czasem wpadam w pułapkę braku włóczki, albo czasu i wszystko kończę zanim zacznę coś nowego. Wtedy pojawia się bezprojektowie i zanim nie zacznę nową robótkę jest naprawdę dziko.