aeRowe podsumowanie roku 2015

podsumowanie 2015

3 posty w roku, słownie: trzy. Żenada, prawda? 😀 2015 nie był najlepszym dla bloga… Zaraz, zaraz, czy dokładnie tego samego nie napisałam w styczniu o 2014? Dużo wam wtedy (a najbardziej sobie) naobiecywałam. Miały być posty odnalezione w brudnopisach, regularność i nowe tematy. Cóż, jestem złą matką. Porzuciłam swoje dziecko dla Facebooka i Instagrama. Nie przepraszam i nie obiecuję poprawy, bo i tak było fajnie. Po prostu życie kwitło gdzie indziej. Także rękodzielniczo.  

 

aer_dzianiny_2015

✂ Robótki ręczne, czyli najważniejsze

Myślałam, że nie poszalałam za bardzo z drutami w 2015 roku dopóki nie zaczęłam przeglądać galerii przeraźliwie niewyraźnych fotek w moim telefonie. Wydziergałam w całości bawełnianą bluzkę, tunikę, dziwaczny szary sweter w rabarbarowe pasy i dwie czapki, a zaczęłam kilkanaście innych projektów, które albo wylądowały w pudle do sprucia, albo będę je teraz kończyć. Z tych w większości przerobionych mam na przykład prawie skończony kardigan (brakuje mi włóczki na wykończenie kołnierza), 3 kolejne zaczęte, bluzę, szal i czapkę. Wszystko będę sukcesywnie przerabiać zgodnie z nową filozofią robótkową, która mi się urodziła w głowie tej jesieni. Może wam kiedyś o niej poopowiadam.

Udało mi się nie przeciążyć włóczkowo mojego warsztatu. Owszem, zakupów było trochę, ale głównie przy okazji kupowania nowych drutów na żyłce, które ostro ostatnio testuję. Przy okazji świąt wzbogaciłam się o dobro w alpakowej formie, ale to też materiał na dłuższe pisanie.

 

rozpakowywanie overlocka

✂ Szycie, czyli nie taka nowa miłość.

Mój związek z Matyldą, domową maszyną wielofunkcyjną Silvercrest, przeżywał prawdziwy rozkwit. Były poduchy, spódnice, bluzki i mnóstwo ubraniowych poprawek. Po wakacjach zwróciłam swój wzrok w kierunku dzianin i pojawił się kryzys. Stało się jasne, że moja maszyna do szycia nie daje rady i w głowie zaświtała myśl o zakupie owerloka. W listopadzie pojawił się na blogu post o moich perypetiach z wyborem odpowiedniej maszyny, ale oszczędziłam wam opowieści o miesiącach zastanawiania się, czy mnie stać i czy powinnam sobie na taki wydatek pozwolić. Koniec końców rozbiłam świnkę skarbonkę i nie żałuję. 24 listopada zamieszkał u mnie Alfred, owerlok JUKI MO-654DE i tym samym stałam się właścicielką prawdziwego maszynowego parku. Oprócz Matyldy i Alfreda mieszka przecież z nami jeszcze Mikołaj, Łucznik 451 z 1986 roku. Cowerloka mi trzeba teraz, coverlocka.

Z Afredem to była miłość od pierwszego przeszycia. Po krótkich wprawkach posiłkując się wykrojem z Burdy (a właściwie walcząc z nim zawzięcie) uszyłam pierwszy w życiu płaszcz. Ekhm. Zatrzymam się w tym miejscu byście w pełni poczuli skalę tego wydarzenia. Pierwszy. W życiu. Płaszcz. Jest gigantyczny. Wyglądam w nim jak piankowy marynarzyk, ale USZYŁAM PŁASZCZ. Z DZIANINY. NA OWERLOKU. WOW!!!

 

podsumowanie 2015

✂ Porządki w pracowni

Nowa maszyna oraz powiększająca się kolekcja tkanin wymusiła pewne zmiany w warsztacie, a co za tym idzie całym naszym mieszkaniu. Mój stół zamienił się miejscami z biurkiem lubego. Rowerek treningowy zastąpiły pudła z włóczkami, a pod oknem stanął nowiutki regał Billy, który w całości opanowały tekstylia. Jak tylko ogarnę chaos w przyciasnych szufladach mojego Nordena powinno być naprawdę spoko. No i deska do prasowania. Chyba dojrzałam do zakupu deski, a właściwie dwóch – takiej malutkiej, podręcznej z IKEI i dużej, szerokiej do zadań specjalnych. Tylko gdzie ja je zmieszczę?

 

✂ Media społecznościowe – Fejs, Insta i Ravelry

Krótka forma i zdjęcia cykane ziemniakiem zapewniły wam regularność, a mnie sporo frajdy. I fajnie. Rozleniwiły mnie jednak i oddaliły od bloga. To mniej fajnie.

Facebook to Facebook. Znacie go już od dawna i przyzwyczailiście się do moich przydługich postów. 31 grudnia 2015 jest was już w sumie 326 osób, więc bardzo kameralnie i ekskluzywnie. No i tylko nieco ponad połowę znam osobiście (lubię się pocieszać, że lubicie mój fanpage nie tylko z litości). Napisały się 132 (liczone z palca) posty i mnie nie opuszczacie, więc chyba nie jest tak źle. Lubię Facebooka. Tnie dziad zasięgi, ale i tak pozwala mi na świetny z wami kontakt. Nawet jeśli “tylko” przez lajki.

Instagram to co innego. Konto założyłam w lutym i z miejsca się zakochałam w codziennej dawce inspiracji, jaką mi daje. Piszę tam głównie po angielsku, bo to mi umożliwia kontakt z instagramowcami z całego świata. Nie bardzo mam czas na interakcje, ale i tak 127 osób zdecydowało się śledzić mój profil. Nie wiem skąd oni mnie wynaleźli. Zdjęć okraszonych hashtagami jest 257 i gdyby je wszystkie zamienić na notki blogowe wstęp do tego posta wyglądałby zupełnie inaczej.

Ravelry jeszcze raczkuje. Rękami i nogami broniłam się przed założeniem konta, bo bałam się, że za bardzo mnie wciągnie, ale w końcu pękłam. Kocham przeglądać wzory i ich realizacje, zaglądać na profile bałwochwalczo czczonych projektantów. Jeszcze nie odważyłam się rozwinąć mojego profilu i dołączyć do żadnej z grup, ale przed końcem roku nałożyłam na druty pierwsze oczka cudownej chusty Revontuli i po tygodniu ją skończyłam. Niezłe mam tempo, prawda? 😉

 

outlet tkanin podsumowanie 2015

✂ Eventy – publiczne dzierganie i warsztaty w Outlecie

Trzeci rok z rzędu zorganizowałam spotkanie z okazji Międzynarodowego Dnia Publicznego Dziergania, czyli World Wide Knit in Public Day. 13 czerwca na Polu Mokotowskim w Warszawie było bardzo kameralnie, ale rodzinnie, muzycznie i bardzo słonecznie. Z różnych względów nie poświęciłam temu wydarzeniu dużo uwagi na blogu, ale tętnił życiem event na Facebooku, a przed wydarzeniem dużo o nas pisano. Zapowiadało się naprawdę fantastycznie, a że pogoda była świetna, szykowałam się na pobicie rekordu obecności. Cóż, było ciutkę inaczej. Mogłam dziergać swoją bluzkę i jeszcze mi starczyło palców, by wszystkich policzyć. No, ale atmosfera była świetna, a to najważniejsze. Ja chcę jeszcze raz!

Jeśli chodzi o udziergi towarzyskie i współszycia to w tym roku nie było mi z nimi po drodze. Planowałam spotkania w drugiej połowie roku, ale szczerze mówiąc bałam się, że będę tam sama i smutna, jak na ostatnim wydarzeniu z tej serii. Może jeszcze wrócą. Zobaczymy.

W 2015 roku za to praktycznie zamieszkałam w Outlecie Tkanin. Byłam chyba na każdym zorganizowanym przez mój ulubiony sklep wydarzeniu (te wyprzedaże!), a pod koniec roku wzięłam udział w warsztatach szycia czapki, komina i rękawiczek urządzonych tam we współpracy z JUKI przez Janka z Pracowni Jan Leśniak. Zajęcia były wspaniałe. Po raz pierwszy miałam okazję szyć na owerloku i to właśnie na tym nad którym się zastanawiałam. Janek wyjaśnił mi moje wątpliwości, Ula i Gosia z Outletu dodały swoje trzy grosze i już wiedziałam, który model będzie tym jedynym. No dobrze, nie było tak łatwo, a z grubsza tak. W każdym razie, jeśli nie macie w planach zakochiwania się w maszynach JUKI unikajcie warsztatów w Outlecie jak ognia! 😀

 

podsumowanie 2015

✂ Między rządkami

2015 był rokiem ślubów i narodzin. Głównie ślubów. I wesel. Nie jestem w stanie zliczyć ile ich zaliczyliśmy. Zdarzały się miesięczne maratony bez wolnego weekendu, bo oprócz oficjalnych ceremonii były jeszcze imprezy ślubne dla znajomych i wieczory panieńskie i kawalerskie. Nie zapomnijmy o wieczorach panieńskich.

Druga połowa roku upłynęła pod znakiem zmiany diety. Z różnych mało zabawnych przyczyn praktycznie odstawiliśmy z lubym mięso na rzecz zdrowych alternatyw. Coś co miało być koszmarem okazało się jedną z lepszych decyzji ever. Zakochaliśmy się w wegetariańskiej kuchni, która nie tylko jest niemożliwie smaczna, lecz także nieprawdopodobnie rozwija wyobraźnię. Już nie mogę się doczekać nowalijek.

Od połowy roku zrezygnowaliśmy też z telewizji. Zrozumieliśmy, że oglądanie tych samych reklam, przerywanych reklamami głupkowatymi serialami na jedynych dwóch kanałach kablówki, które można było oglądać bez polskiego lektora, tylko nas odmóżdża i zabiera nam cenny czas. Przerzuciliśmy się na szybszy Internet i streamowanie filmowych zaległości. Ja wkręciłam się w YouTube, oglądanie ulubionych kanałów i słuchanie robótkowych podcastów. Te ostatnie towarzyszą mi przy praktycznie wszystkich domowych obowiązkach. Nawet zaczęłam cieplej patrzeć na zmywanie w zimnej wodzie*, bo na baterii całkiem wygodnie mogę postawić telefon z YouTubem.

Poza tym constans. Ten sam fantastyczny chłopak (dzielnie się trzyma), to samo mokotowskie mieszkanie, ta sama praca. Rodzina rozszerzona najwspanialsza na świecie, cudowni przyjaciele i ich dzieci. No i ten brak czasu. Tego gagatka w 2016 mogłoby być więcej. Negocjujemy.

podsumowanie 2015

 

A co u was? Jak wam upłynął zeszły rok? Bez względu na to jak go oceniacie, życzę by ten był 100 razy lepszy, cieplejszy i bardziej kreatywny. I niech będzie dużo włóczki!

Happy New Yarn 2016

 

* Dawno, dawno temu w odległej galaktyce padł nam piecyk elektryczny i od tamtego czasu mam regularną krioterapię.

6 Comments

  1. Trzymam Cię za słowo! I dziękuję za komplementy pod adresem chusty. Wydziergałam ją tak szybko, iż wciąż zapominam, że w ogóle powstała. 😉

  2. Ja to bym chciała tę chustę Revontuli zobaczyć na żywo, no na zdjęciach wygląda powalająco! A Dzień Publicznego Dziergania był super, w przyszłym roku zarezerwujemy więcej czasu i zażądamy nauki! 🙂

  3. Czuję się ostrzeżona. 😀 A wspólne dzierganie/szycie tak czy siak brzmi świetnie.

  4. A Ty, jako, że mieszasz w Wawie [jak i ja] możesz czuć się teraz zagrożona… przybędę kiedyś po te skarpetki. Hhihi! 🙂
    I wiesz, że teraz będzie "trzeba" się spotkać na wspólne dzierganie/szycie?

Zostaw po sobie ślad. Uwielbiam czytać komentarze!